Jak już wspominałam ostatnio nic mi się nie chce. Dotyczy to niestety rownież czytania. :( Od jakiegoś czasu po książkę sięgam tylko przy śniadaniu. Nie jest to najlepszy moment szczególnie na jakąś bardziej wymagającą lekturę. Trudno wczuć się w klimat powieści czytając po tak małym fragmenciku... Niemniej coś tam przeczytałam. O niektórych chciałabym wspomnieć bo są warte polecenia. Miedzy innymi zaczęłam przygodę z
Diuną i prześliczną serią wydawniczą Angielski ogród. Dorwałem kolejną pozycję mojej już ulubionej McKillip i zbiorcze wydanie
Ziemiomorza(choć tego jeszcze nie skończyłam). Zachwyciłam się niezwykłym światem Zamonii autorstwa W.Moresa. Na półeczkę "przeczytane" wskoczył bardzo popularny i ceniony
Cień wiatru Carlosa Ruiz Zafóna albo
Ciemny Eden Chrisa Becketta, który bardzo przypadł mi do gustu.
Zacznę jednak od ostatnio przeczytanej, małej, lekkiej i pewnie mniej znanej książki.
KĄCIKI TEMATYCZNE: Książkowo
"KĄCIKI" Czyli chaotyczny zbiór "rzeczy" przeze mnie przeczytanych/obejrzanych, które z nikomu nie znanych powodów postanowiłam na tymże blogu opisać i opatrzyć krótkim, 100% subiektywnym, skleconym na prędce komentarzem. ;)
Malarz smoków
Mary McNeil Fenollosa
Tłumaczenie: Adrianna Wosińska
Tytuł oryginału: The Dragon Painter
Wydawnictwo: Kirin
Liczba stron: 162
Kategoria: Literatura piękna
Gatunek: historyczna, romans
Rok pierwszego wydania: 1906
Rok pierwszego wydania polskiego: 2015
Moja ocena: 6.5/10
Opis książki:
W XIX-wiecznym Edo, świeżo przemianowanym na Tokio, mieszka sędziwy mistrz malarstwa tuszowego – Kano Indara, ostatni z rodu prominentnych artystów minionej epoki. Jego głównym zmartwieniem jest brak dziedzica i godnego spadkobiercy jego szkoły, lecz oto spotyka Tatsu, młodego geniusza pędzla. Jego niezwykły talent sprawia, iż stary Kano ignoruje osobliwą opowieść młodzieńca o tym, jakoby tysiąc lat temu zaręczył się z… córką smoka. Piękna historia o miłości, sztuce i Japonii pierwszych lat okresu Meiji (1868-1912), spisane przez Mary McNeil Fenollosę, żonę jednego z najwybitniejszych pionierskich badaczy kultury japońskiej, została w 1919 roku przeniesiona na ekran przez studio Sessue Hayakawy, bożyszcza amerykańskiego kina niemego.
Słowo komentarza: Tak jak wspominałam jest to krótka, lekka, sympatyczna książeczka, czyta się szybko i przyjemnie. W duchu bardzo podobna do książek Lafcadio Hearna - dużo Japonii, romantyczna historia, ale bez natrętnego sentymentalizmu ani orientalizmów wczesnych powieści z Japonią w tle. Polecam na miły wieczór albo dwa.
źródło opisu: http://kirin.pl/tytuly#malarz
źródło okładki: http://kirin.pl/tytuly#malarz